W Neapolu rządzi mafia i... pizza Margarita
Dlaczego Neapol tonął w śmieciach?
W Neapolu rządzi mafia. Władze nie mogą sobie z nią poradzić. W latach 90. władze neapolitańskiej mafii – Camorry, zorientowały się że wywóz i utylizacja śmieci to żyła złota. Szacuje się że klany Camorry zarobiły na śmieciach na czysto 700 milionów euro.
W tej chwili w Neapolu (właściwie w całym regionie) mafia kontroluje cały biznes utylizacji odpadów. Największe pieniądze gangsterzy zarabiają na wywożeniu trujących odpadów z północy na południe kraju, które stało się śmietnikiem Włoch. Śmieci nie są utylizowane wbrew wszelkim przepisom bezpieczeństwa, tylko upychane w jaskiniach i zapadliskach u podnóży Wezuwiusza.
Walka z mafią
Do dziś trwa walka z organizacją, ale mafia w Neapolu ma tak rozległe sieci kontaktowe na najwyższych szczeblach władzy. Środki jakimi dysponuje: morderstwa, okupy i szantaże, sprawiają że jest to trudna i bolesna walka. Parę lat temu odbyła się demonstracja na której w kompletnej ciszy odczytywano przez megafon nazwiska ponad 900 ofiar gangów mafijnych: sędziów, prokuratorów, policjantów, księży, czy przedsiębiorców.
Podróż po imperium Kamorry
Jedną z osób, które czytały listę był Roberto Saviano, autor głośnej książki „Gomorra – podróż po imperium Kamorry”. Wystarczy obejrzeć serial na podstawie książki lub inny serial traktujący o włoskiej mafii Suburra, by mieć pojęcie jak niebezpieczna jest taka organizacja.
Po wydaniu książki autor do dziś czuje na swoich plecach oddech mafijnych zwyrodnialców, którzy grozili mu śmiercią. Pisarz musi korzystać ze ścisłej ochrony zapewnionej mu przez rząd.
Dzisiaj w wielu osobach Neapol wzbudza ciekawość jak i przerażenie. Zwłaszcza właśnie po lekturze Gomorry lub po obejrzeniu serialu.
Żeby nieco spojrzeć na Neapol z innej strony warto wiedzieć, że to tu powstała pizza Margarita!
Margarita – królowa wszystkich pizz!
W roku 1889 do Neapolu przyjechała królowa Włoch — Małgorzata Saubadzka (Margherita di Savoia). Słyszała ona o słynnej pizzy i chciała ją spróbować.
W Pizzerii Brandi wraz z żoną Don Raffaele przygotował trzy pizze. Pierwszą była typowa dla ich czasów, składająca się z sera i bazylii. Druga zawierała czosnek, oliwę i pomidory. Ostatnia zaś była z mozzarellą, bazylią i pomidorami, które to kolory reprezentują flagę Włoch.
Królowa upodobała sobie ostatnią pizzę. Od tego momentu jest ona nazywana Margheritą, a Don Raffaelowi przypisuje się jej stworzenie. Nawet mimo tego, że po prawdzie istniała od dawna. Niektórzy to mają szczęście.
Pizza neapolitańska, jej ciasto, lekko przypalone brzegi, nieregularny kształt i proste dodatki sprawiają, że jest niepowtarzalna i przepyszna.
Można sprawdzić stronę pizzerii: https://pizzeriabrandi.com/
Pizzeria z filmu
Jeśli macie cierpliwość i czas warto wybrać się do Pizzerii da Michele. Właśnie tutaj Julia Roberts wyznawała miłość do pizzy w słynnym filmie „Jedz, Módl się, Kochaj”. Przy wejściu pobiera się numerek i grzecznie czeka na stolik, pan mówi tylko po włosku, więc warto znać podstawowe liczby po włosku.
Istnieje możliwość zakupu pizzy także na wynos, gdy przeraża Was kolejka. Pizzeria jest szanowana przez absolutnie wszystkich krytyków świata, o czym świadczy ilość nalepek na drzwiach.
Można sprawdzić stronę pizzerii: http://www.damichele.net/
Są tylko dwa rodzaje pizzy w cenie 4 EUR/każda – margheritę (z sosem pomidorowym, mozarellą i bazylia) i marinara (z sosem pomidorowym, świeżym czosnkiem i suszonym oregano).
Być może będziecie musieli wybrać się do sklepu kupić większe spodnie tak jak bohaterka filmu, bo pizza jest tak pyszna, że nie może się jej oprzeć. Właśnie tak wygląda sprawa w Neapolu, trzeba się przygotować na to, że po powrocie nic już nie będzie smakować tak samo.
Jeśli nadal zastanawiasz się, czy Neapol to dobry cel podróży to zapraszam Cię do przeczytania tego wpisu.
oooo to racja, pizza w Neapolu ma magiczny smak, a jest taka jakby robiona „na kolanie” bez wymiaru, bez kształtu przynajmniej my taką jadłyśmy w jakiejś części miasta mało „turystycznej” i prawie o północy. Właściciel nie przywitała nas w drzwiach i nie z uśmiechem jak to często bywa w turystycznych enklawach…ale trochę „siadać i nie gadać zara przyniese bo mecz leci”… ja to rozumiem, choć fanką futbolu nie jestem, dla Neapolitańczyka piłka nożna rzecz święta… muszę przyznać, że miało to swój urok, taki neapolitański, wcale nie czułyśmy się przez to jakoś niebezpiecznie albo jako personae non gratae, a wręcz odwrotnie pizza była super, czas oczekiwania jak dla nas krótki, choć padrone nakrzyczał na kelnera, że czekamy, aż musiałam mu zwrócić uwagę że nam się nie spieszy i nie nudzi!!! było ok. nie przyłożył mi za to 🙂 …widać było że mają „chłopaki” podzielność uwagi…a tak na marginesie, nie wiem czy nasi panowie jak oglądają mecz mogą przy tym zrobić placki?! moi nie 🙁
Mam wiele miłych i śmiesznych wspomnień z Neapolu…a obrazki typu przewóz telewizora chyba z 60 cali na skuterku albo wielkiego materaca…to widok i do podziwu i do śmiechu…mam nadzieję, że Neapol się „do bólu nie ucywilizuje” zanim znowu będę mogła tam pojechać.
Tak, przewóz telewizora i w dodatku z papierosem w buzi 😀
Mecz rzecz święta i nieustająca wojna między klubowa z Milanem 😛
a jeszcze słówko o płonących śmieciach….tak jakość całkiem niedawno mieliśmy bardzo podobny widok…, całkiem jak Wezuwiuszek dymiły, bliziutko w Zgierzu, na terenie dawnej Boruty….że z tego jakieś atrakcji turystycznej analogicznej do wejścia na Wezuwiusz nie wymyśliłam …a ile taniej by było 🙂
można by tak urodnego Pana Roberta Saviano zaprosić ?! niewątpliwie też by coś równie ciekawego opisał 🙂
Hahaha dobrze, że nawet u Nas możemy poczuć się jak w pobliżu Wezuwiusza, na szczęście bez lawiny 😀
Kochani w Neapolu jedzenie jest rzeczywiście zadziwijąco pyszne, niby pizza jak wszedzie we Włoszech, ale zupełnie inaczej smakuje.
Poza pysznym jedzeniem są tam również niezwykle gościnni mieszkańcy. Któregoś poranka spacerując po wąskich uliczkach Neapolu ( powyżej zamku) widziałam niezwykłe zjawisko. W bardzo malutkich mieszkankach pootwierane okna , (można zajrzeć) gospodynie- sąsiadki w stroju porannym zamiatały przed swoimi mieszkaniami mieszczącymi się w budynku- rodzaju kamienicy, prowadząc poranne pogaduszki pomiędzy spacerującymi i zaglądającymi w okna turystami, zapraszały nas na poranną kawę.
Uliczki wąskie, przemykały po nich motorynki zostawiając snujący się i wchodzacy do mieszkań smrodek z rór wydechowych, którego nie można się pozbyć, bo wysokie budynki blisko siebie.
Neapol trzeba zobaczyć i albo pokochać albo dziwić się jak tam można mieszkać..
Tak! Panie zapraszały nas na obiad 😀