Glasgow miasto nad rzeką Clyde. Co warto zobaczyć?

Tym razem zabieram Was do Szkocji do Glasgow. Co warto zobaczyć w tym mieście?

Wyruszyłam w podróż do Szkocji, popołudniu gdy w Polsce panowały afrykańskie upały sięgające trzydziestu stopni. Po wylądowaniu mogę liczyć na co najwyżej 10 stopni. Co prawda jest już środek nocy, ale nie ma co spodziewać się ciepłej, letniej aury. Zamawiam Ubera z lotniska, o tej porze nic innego nie jeździ. Kierowca  opowiada nam o życiu w Szkocji i swojej emigracji. Wskazuje na cukiernię prowadzoną przez jego kuzyna, „Musicie spróbować tu słodkości”, na szyldzie widnieje nazwa: „What the fudge”.

Tuż koło niej znajduje się nasz nocleg. W dzielnicy Lanarshire, która nie wygląda zbyt przyjaźnie. Dzwonię do naszego gospodarza, ale nikt nie odbiera. Sytuacja nie wygląda za dobrze. Przez moment myślałam, że coś mi się może stać. Gdy grupka mężczyzn przeszła koło nas, spoglądając na nas niezbyt przychylnie…

Na szczęście idzie nasz gospodarz, zaprasza nas do środka i przeprasza za to, że nie zauważył naszego połączenia. Nic dziwnego było po pierwszej w nocy.

Glasgow, co zobaczyć?

Na drugi dzień po przebudzeniu przekonujemy się na własnej skórze jaka pogoda panuje na Wyspach. Jest sierpień, ludzie chodzą już w jesiennych kurtkach, siąpi deszcz i wieje porywisty wiatr. Życie na Wyspach.

Dzisiaj jest 19 stopni i tak ma być to najcieplejszy dzień naszego pobytu. Zwiedzanie rozpoczynamy od głównego placu w Glasgow – George Square. Na zielonym trawniku siedzi parę osób. Wokół placu latają mewy i czekają tylko na frytki, którymi ich częstują przechodnie.

Na placu znajduję się monumentalny XIX-wieczny budynek urzędu miejskiego, czyli Glasgow City Chambers. Wokół placu jest także wiele pomników: poświęcony mieszkańcom Glasgow – The Cenotaph, pomnik Waltera Scotta, księcia Alberta, czy wynalazcy Jamesa Watta.

Strajki na George Square

W tym miejscu rozegrała się również Bitwa o George Square. Była to gwałtowna konfrontacja pomiędzy policją miejską Glasgow, a strajkującymi robotnikami Glasgow. „Bitwa”, znana również jako „Krwawy Piątek” lub „Czarny Piątek”, miała miejsce w piątek 31 stycznia 1919 r., 82 dni po zakończeniu I wojny światowej.

Koniec I wojny światowej spowodował, że Wielka Brytania zmniejszała zatrudnienie w wojsku. To w połączeniu z coraz bardziej pogarszającym sytuacją gospodarczą funta mogło doprowadzić do masowego bezrobocia. Szkocki Komitet Robotniczy Clyde dążył do zwiększenia dostępności miejsc pracy otwarty dla byłych żołnierzy poprzez zmniejszenie tygodnia pracy z nowo przyjętych 47 godzin do 40 godzin.

Do strajku dołączali kolejno górnicy, pracownicy elektrowni, w większości byli to jednak niedawno zwolnieni żołnierze. W niedziele wrócił spokój do miasta. Strajkujący przyjęli wcześniej zgłoszone 47 godzin pracy.

Katedra Świętego Mungo i… cmentarz

Następnie kieruję się do katedry św. Mungo. Nic dziwnego, że katedra robi wrażenie na zwiedzających. Znajdują się tu najlepiej zachowane wiraże w całej Wielkiej Brytanii. A także grób św. Munga, założyciela miasta. Kręcono tu sceny do mojego ulubionego serialu „Outlander”. Dzięki Walterowi Scottowi katedra miała też swoje pięć minut w literaturze w „Rob Royu”.

Udaję się do wyjścia, zaskakuje mnie życzliwość mieszkańców, którzy z uśmiechem wręczają ulotki o katedrze i ze szkockim akcentem mówią: „Dziękuje i do zobaczenia”.

Jeszcze większe wrażenie robi cmentarz za katedrą. The Necropolis znajduje się na wzgórzu skąd rozpościera się widok na całe miasto. Na cmentarz przechodzę mostem westchnień pod którym kiedyś płynął strumyk. Cmentarz to pewne niedopowiedzenie to po prostu miasto umarłych. Piękne nagrobki, wzniosłe sentencje na pomnikach pisarzy, ludzi czynu, ale też zwykłych ludzi, bohaterów dnia codziennego, kochanej matki, dziadka, żołnierza poległego w walce. Jeden z najpiękniejszych miast umarłych, na których byłam.

Informacje praktyczne:

Godziny otwarcia katedry można sprawdzić tutaj: https://www.historicenvironment.scot/visit-a-place/places/glasgow-cathedral/

University of Glasgow

Kolejnym naszym celem jest University of Glasgow. Dlaczego właśnie tu? To jedno z najpiękniejszych i najbardziej klimatycznych miejsc w tym mieście. Potężny kompleks neogotyckich budynków uniwersyteckich, w którego wnętrzu głównego gmachu kryje się spektakularna kolumnada i dwa ukryte dziedzińce.

Przede wszystkim budynki mnie przypominają Szkołę Magii i Czarodziejstwa – Hogwart. (Dlatego tu jestem.)

Informacje praktyczne:

Wstęp na teren Uniwersytetu jest bezpłatny, a poza tym można smacznie i niedrogo zjeść w studenckiej kafeterii.

Niedaleko znajduje się Hunterian – muzeum uniwersyteckie. Większą część znajduje się w głównym gmachu Uniwersytetu (przechodząc przez kolumnadę i jeden z ukrytych dziedzińców). Warto zajrzeć tu dla samych wnętrz, eksponaty są z przeróżnych dziedzin jak geologia, archeologia, paleontologia, etnologia.

Inne oblicze Glasgow

Następnie korzystając z rekomendacji naszego gospodarza jedziemy na Ashton Lane, ulicę uważaną przez niektórych za Temple Bar Dublina lub Rose Street Edynburga. Jest to krótka uliczka z barami i sklepami. Budynki są utrzymane w jednakowej białej kolorystyce z ciemnymi framugami okiennymi. Decyduję się na posiłek w jednej restauracji o ciekawym kolorowym wnętrzu. Oczywiście jak nie zjeść burgera w takim miejscu! Będąc tu popołudniu nie ma jeszcze tłumu, wieczorami dopiero zaczyna się nocne studenckie życie!

Z Ashton Lane udajemy się do Ogrodu Botanicznego w Glasgow. Niedawno skończył dwieście lat i ma tę przewagę nad ogrodem botanicznym w Edynburgu, że jest bezpłatny. Zwiedzanie szklarni to doskonałe remedium na niepogodę. Nie ma nic przyjemniejszego w dżdżysty dzień niż widok palm i egzotycznych roślin. Warto zwrócić uwagę na kolekcję roślin mięsożernych. A w słoneczny dzień można pokusić się o piknik w parku z kwietnymi rabatami.

Dwadzieścia minut jazdy autobusem dzieli mnie od Buchanan Street, które z przylegającym fragmentem Argyle Street stanowi serce miasta. Warto przespacerować się, podziwiając witryny sklepowe, w deszczowy dzień można ogrzać się herbatą w jednej z herbaciarni. Legendarną jest Willow Tea Room, której wnętrza w stylu art nouveau zaprojektował Charles Rennie Mackintosh. Przechodząc warto przysłuchać się mieszkańcom i ich akcentowi. Czasem może być trudno zrozumieć co też właśnie powiedzieli.

Na dziś kończę zwiedzanie, zmęczona smaganiem wiatru i nieprzewidywalną pogodą, odetchnę oczywiście w pubie, przy szkockiej whisky.

Jeśli chcielibyście wrócić zwiedzić Dublin do zapraszam TU!

Dodaj pierwszy komentarz i rozpocznij dyskusję

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *