Dublin, czyli podróż od pubu do pubu

Dublin. Nasz samolot powoli zbliża się do lądowania, pod nami połyskują wody Morza Irlandzkiego. Jest piątek po południu, przechodząc do wyjścia podziwiamy zdjęcia cudów Irlandii. Podchodzimy do stoiska i kupujemy bilet komunikacji na trzy dni (najbardziej opłacalny).

Dublin kliff's

Od razu przypominają mi się sceny z filmu „Leap Year”, w którym bohaterka Anna, ląduje w zupełnie innym miejscu kraju i jest zmuszona podróżować promem, a przez złą pogodę podróż ta zajmuje jej bardzo dużo czasu. Nasza podróż trwa odrobinę krócej, ale przez to, że jest piątek popołudniu jazda autobusem zajmuje więcej czasu niż zwykle.

Dublin serce miasta

Oczywiście turystycznie jak się tylko da, wsiadamy na samą górę piętrowego zielonego autobusu. Dobrze, że po drodze jest dużo do zobaczenia. Przejeżdżamy przez rzekę Liffey, podziwiając pomnik O’Connell, serce Dublina, spokojne przedmieścia z szeregówkami. Nasze mieszkanie znajduje się nad rzeką Doddler, przechodząc słyszymy szum wody i, o dziwo!, śpiew ptaków chociaż jest dopiero luty. Wiosna na wyspach przychodzi wcześniej.

Dublin bus

Czas na szybkie odświeżenie i ruszamy zwiedzać miasto. Pierwsze kroki kierujemy na Ha’penny Bridge. Wybudowany w roku 1816 jest jednym z najstarszych żelaznych mostów na świecie, jak również jednym z najbardziej rozpoznawanych. Nazwa most półpensowy jak można się domyślić wzięła się od ceny jaką trzeba było zapłacić za przekroczenie mostu.

Dublin penny's bridge

Pewien człowiek miał do wyboru albo wymianę starych łodzi, którymi przewoził ludzi z jednego brzegu mostu na drugi albo wybudowanie mostu. Wybrał to drugie, ale oczywiście pobierał opłatę za przejście. Przejście dzisiaj przez most także może nas sporo kosztować, jeśli natkniemy się na kilku żebrzących bezdomnych lub ulicznych grajków.

Pierwszy pub

Przechodząc późnym wieczorem jest ich zdecydowanie mniej, a widok z mostu na podświetlone zabytki Dublina potrafią zrekompensować wszelkie niedogodności. Spacerujemy wzdłuż rzeki by dotrzeć do pubu O’Sheas znajdującego się w historycznej dzielnicy miasta Dublin. Warto zajrzeć na stronę: https://osheasoftalbotstreet.com/

Dublin pub

Czas na tradycyjnego burgera z frytkami i oczywiście nie może zabraknąć Guinessa do posiłku. Jak to jest, że tutaj smakuje najlepiej? Pytamy naszej kelnerki, czy będzie dzisiaj grał jakiś zespół. Odpowiada, że tak o 21 a potem jeszcze o 24. Zespół zaczyna grać, miejscowi przyłączają się i wspólnie śpiewają. Niektórzy nawet zaczynają tańczyć. Jak tu nie kochać Irlandii i ich radości z muzykowania. Trudno spotkać w Europie kraj tak podobny do Polski.

Dublin guinness

Próbując coraz to nowych gatunków piw zatracamy się w muzyce i tracimy poczucie czasu. Ponieważ jest już dobrze po drugiej w nocy, nie możemy wyjść,  bo pub jest już zamknięty dla nowo przybyłych. Pewien Irlandczyk mówi, że żeby się stąd wydostać trzeba się upić albo przespać z nieznajomym.

Tym razem nie skorzystamy z takiej oferty (ach, ten irlandzki humor), czas wracać. Po drodze spotykamy tłumy ludzi zmierzających do kolejnego pubu. Chociaż perspektywa kusi, postanawiamy wracać, bo przed nami kolejny dzień pełen wrażeń. Wracając do domu idziemy opustoszałą drogą, a przed nami idą dwie dziewczyny. Zaniepokojone odwracają się co chwile i sprawdzają czy idziemy za nimi. Na szczęście okazuje się, że mieszkamy w tym samym domu, a dziewczyny przyjechały aż z Chicago, by pobyć w Irlandii. Krótko rozmawiamy, by zaraz pójść na zasłużony odpoczynek.


Komentarze: 1 - dołącz do dyskusji

  1. Potwierdzam tak było a sposob opisania i przedstawienia tego wszystkiego w mega sposob😍wszystko oddaj klimat i Irlandii i naszych przygod💓

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *